Tygrysy Europy?

    Choć stajemy się ponoć gopodarczym tygrysem Europy, choć rozwój naszej gospodarki ponoć pędzi w niebywałym tempie, choć docierają do nas co i rusz doniesienia o miliardach euro ze specjalnych programów unijnych, które jeszcze bardziej ten nasz rozwój mają przyspieszyć (niesamowite, ile można? – żebyśmy tylko nie dostali zawrotów głowy od tego pędu rozwojowego…), to okazuje się, że nie na każdym polu jest tak optymistycznie

    Otóż, jak donosi Polska Agencja Prasowa – polska administracja nie jest gotowa na nowoczesność. Takie przynajmniej wnioski sformułowano na V Kongresie Technologicznym, który odbył się pod koniec ubiegłego roku na Politechnice Warszawskiej, a w którym uczestniczyli przedstawiciele administracji i biznesu. Skoro tak jest, to chyba powinno to nas niepokoić. Nowoczesność wszędzie, również w domu i zagrodzie (chociaż to już mieliśmy, nawet przed laty, gdy byliśmy dziesiątą potęgą świata), więc jakże to, w administracji nie? Warto by chyba pomyśleć o jakimś wsparciu – na wzór tak powszechnych dokoła i sprawdzonych przecież metod wspierania przedsiębiorczości, wspierania rozwoju, wspierania rynku, wspierania konkurencyjności itp. innych wspierań. Dlaczego nie? Nie można pozostawać obojętnym – jak ktoś w potrzebie, a tu: nie byle kto, tylko klasa przodująca, urzędnicza, ulubieńcy systemu. Jakże zatem nie pomóc?

    Najlepsza pomoc to chyba taka, która, oprócz wsparcia materialnego (drobnego, zaznaczmy), polega na przymnożeniu splendoru, rozgłosu. Wtedy jest coś dla ciała i ducha. Najlepiej do tego celu nadają się wszelkiego typu konkursy z nagrodami. Ale nie żaden tam Inżynier Roku, ani Innowator Roku, wszyscy zawsze zajmują się tylko inżynierami i prześcigają się jak im dogodzić, jak uhonorować. A to nieładnie tak, przecież wielu zwykłych, często szerzej nieznanych, powiedzielibyśmy „bezimiennych” ludzi – aktywistów… (tutaj: urzędników) w pocie czoła pracuje wymyślając wciąż coś dla innych, m.in. dla tych naszych inżynierów też. Powinniśmy o nich pamiętać.

    Wymyśliłem więc konkurs ściśle związany z naszą branżą, który będzie wspierał wprowadzanie nowoczesności w naszej administracji (mniej więcej w tym stylu, jak wspiera sie naszą przedsiębiorczość, innowacyjność itd.). Może być na przykład pod nazwą Wspieracz Roku, ale, choć ładnie brzmi, to chyba nazbyt banalnie. Pójdźmy dalej. Tak, jak często urzędnicy fundują różne wyróżnienia typu Firma Roku, Innowator Miesiąca, Przedsiębiorstwo Najlepiej Wdrażające Normy i Standardy lub t.p., tak myślę, że i środowisko inżynierskie powinno ufundować nagrodę – i w swoim imieniu przyznać zwycięzcy, za szczególne zasługi dla branży. Wtedy i w nazwie powinno być odniesienie do tych zasług, i zaznaczenie, że to nagroda branżowa.

    Mam już nawet taką nazwę: KAJDANY DLA INŻYNIERA. Najlepiej złote.

    A więc konkurs – wieloetapowy rzecz jasna, to nie może być coś błahego czy banalnego – o złote Kajdany dla Inżyniera (kolegom z innych branż polecam zorganizowanie podobnych zawodów np. Kajdany dla Rzemieślnika, Kajdany dla Małych i Średnich Przedsiębiorców itd., praw autorskich od pomysłu nie będę dochodzić).

    Pierwszy etap może obejmować rozwiązania utrudniające pracę na wczesnym etapie działań inżynierskich przy tworzeniu produktu tj. w fazie projektowania. Tutaj mieścić się mogą wszelkie zezwolenia na działalność projektową, obowiązkowe certyfikaty, dopuszczenia oprogramowań inżynierskich na rynek itp. Na drugim etapie do zawodów mogą stanąć autorzy działań utrudniających prowadzenie prac badawczych nad projektowanym produktem, trzeci etap niech dotyczy wdrożenia projektu….

    Ogłoszenie wyników konkursu – w prasie branżowej, ale i wielkonakładowej. I może w wiadomościach biznesowych w telewizji? A jakże, niech wszyscy dowiedzą się kto ma największe zasługi dla rozwoju polskiej inżynierii!

    Ktoś może przytomnie zauważyć, że środowisko inżynierskie kurczy się nam pomału, a inżynierowie wyjeżdżają masowo za granicę. A my, zamiast żarty sobie robić, powinniśmy zastanowić się, na poważnie oczywiście, jak można temu zapobiegać (może konkurs na Najskuteczniejszego Zapobiegacza…?). Ale o co ten cały niepokój? Przecież słyszymy uspokajające głosy: niech wyjeżdzają, jak najbardziej, a jak się dorobią i nauczą, to niech wracają – rzeczywiście, dobre sobie…

    A przecież wyjeżdzają bo po prostu nie widzą dla siebie perspektyw (często rzeczywiście ich nie mają), bo tam, dokąd jadą, jest lepiej (ale przecież to my stajemy się tym tygrysem Europy… – może oni o tym nie wiedzą… – może więc jakaś kampania informacyjna?…, „społeczna” jak to się mówi). Dlaczego więc mieliby wracać? Jak się dorobią TAM, jak się nauczą TAM i uzyskają wyższy status TAM, to będzie im jeszcze lepiej, ale TAM właśnie, a nie tu. A tu – co jest robione, żeby ich zachęcić do pozostania w kraju, czy – jak już wyjadą – żeby ściągnąć z powrotem? Ano właśnie… wygląda na to, że oni wcale nie będą chcieli wracać dobrowolnie, potrzebne będą odpowiednie środki, najlepiej przymusu bezpośredniego.

    I tu dochodzimy do sedna. Nasze Kajdany dla Inżyniera mogą się stać nie tylko wspaniałą nagrodą, ale też narzędziem prawdziwie pożytecznym… wielokrotnego wykorzystania, można powiedzieć. Korzystając z europejskiego nakazu aresztowania będzie można ściągnąć do kraju każdego specjalistę. Odpowiedni paragraf zawsze się znajdzie… Uff! A więc nie ma co martwić się odpływem kadr, czy przyszłością naszego przemysłu. Jesteśmy uratowani!

    Autor: Tomasz Gerard