Albercie, co jeszcze zrobisz na bis?

    Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, skąd przychodzi natchnienie do dokonania następnego wynalazku?

    W roku 1905 Albert Einstein, wówczas 26-letni referent w urzędzie patentowym, opublikował cztery referaty, które zmieniły oblicze fizyki. W jednym z nich, zatytułowanym „Pomiary ruchów Browna w szklance wody”, udowodnił istnienie atomów. W drugim wydedukował wielkość molekuł. W trzecim wykazał, że światło składa się z cząstek, a nie fal, jak wcześniej sądzono. Ta zmiana sposobu myślenia doprowadziła do powstania teorii kwantowej. W czwartym referacie Einstein opisał „modyfikację teorii czasu i przestrzeni”, która zaowocowała powstaniem szczególnej teorii względności i zastąpiła głoszone przez Newtona prawa ruchu, które długo uznawano za ostateczny opis praw rządzących naszym wszechświatem.

    Każdy referat przedstawiał rewolucyjne koncepcje, które na zawsze zmieniły związane z nimi dziedziny nauki. Fakt, że wszystkie były dziełem jednej osoby i zostały przedstawione w zaledwie dwanaście miesięcy, jest naprawdę zdumiewający. Albert Einstein był outsiderem, nie należał do środowiska uznanych fizyków. Nie udało mu się zdobyć posady na uczelni, trafił więc do biura patentowego. A jednak znacznie zmienił świat fizyki.

    Szukasz swojego Alberta Einsteina? Czy określając wymagania dotyczące kandydata na nowego inżyniera, upierasz się, żeby pochodził z twojej branży lub może nawet z jednej z konkurencyjnych firm? Czy wybierasz członków nowego zespołu badawczego na podstawie ich doświadczenia w pracy nad twoimi starszymi produktami? A gdy już obsadziłeś swój zespół nowymi ludźmi, którzy są wiernymi kopiami twoich starych pracowników, dziwisz się, że z trudem przychodzi im wymyślenie czegoś nowego?

    W roku 1901 Einstein był bezrobotnym absolwentem. Cztery lata później udowodnił na cztery znaczące sposoby, że nasze rozumienie świata jest całkowicie błędne.

    Nie sugeruję, że w stosie życiorysów piętrzącym się na twoim biurku kryje się następny Albert Einstein. Ale w roku 1904 w szwajcarskim biurze patentowym także nie podejrzewano, że taki ktoś tam pracuje.

    Jeśli więc szukamy nowatorskich pomysłów, musimy być otwarci na wszystkie źródła. Musimy dobierać potencjalnych pracowników wykorzystując ich inteligencję, entuzjazm i kreatywność, a nie doświadczenie związane z techniką stosowaną w naszej firmie. Musimy dać młodym, utalentowanym inżynierom szansę pracy nad nowymi wyrobami i projektami, a nie ograniczać ich do produktu, na którym dobrze się znają.

    Ograniczone doświadczenie związane z jakąś techniką lub produktem jest często zaletą, gdy próbuje się wpaść na jakiś nieszablonowy pomysł. Takie ograniczone doświadczenie oznacza, że zespół nie jest hamowany tym, czego doświadczył w przeszłości. Tak, to także oznacza, że zespół może zabrnąć w te same ślepe uliczki, co jego poprzednicy. Ale mądry, entuzjastyczny, pełen energii zespół będzie wypróbowywał wiele metod, wcześniej je testując, zachowując to, co działa, a odrzucając, co się nie sprawdziło. Przy takim podejściu szybko odkryje ślepe uliczki, ominie je i ruszy dalej.

    Jeśli szukamy nowych pomysłów, musimy być otwarci na wszystkie źródła

    Sukces odniesiony w przeszłości nie gwarantuje, że powtórzy się go w przyszłości. Kierownik musi chcieć zaryzykować angażując zespół, który nie rozwiązywał w przeszłości takich samych problemów. W roku 1925, biorąc pod uwagę sukcesy z roku 1905 i opublikowaną w roku 1916 „Ogólną teorię względności”, Albert Einstein byłby prawie pewnym kandydatem na odkrywcę „następnej wielkiej rzeczy”. Jednak mimo aktywnego zaangażowania w badania naukowe przez następne 30 lat ogólna teoria względności pozostała jego ostatnim znaczącym odkryciem. Trzeba cały czas zaglądać w każdą dziurę, by znaleźć następne nowatorskie rozwiązanie, które sprawi, że i my będziemy mieć swój „rok cudów”.

    Autor: Howard Dittmer, Herbst Lazar Bell, Inc.