Wakacje na światłach

    Doczekaliśmy się prawnej regulacji dotyczącej obowiązkowej jazdy na światłach przez całą dobę nie tylko w okresie zimowym. I chociaż zawsze byłem zwolennikiem jazdy z włączonymi światłami w ciągu dnia (gdy atakuje cię samolot myśliwski od strony Słońca, niewielkie są szanse na jego szybkie zauważenie; podobnie gdy z tego samego kierunku nadjeżdża nieoświetlony samochód), to jednak gdy okazało się to obligatoryjne – poczułem pewien niesmak. I pomyślałem, że zarobią na tym producenci żarówek, dystrybutorzy paliw etc.

    Gdzie podziali się ekolodzy, gotowi ryzykować życiem w obronie zieleni? Więcej żarówek, więcej zużytego paliwa (niech to będzie powiedzmy te 0,08 litra na każde 100 km, przemnożone przez liczbę samochodów etc…) – większa emisja zanieczyszczeń.

    Ale byłem bardzo zaskoczony, gdy dotarła do mnie informacja prasowa z pewnej firmy, radośnie donosząca o fakcie wprowadzenia do sprzedaży nowych energooszczędnych żarówek do jazdy w dzień. I nie zaskoczył mnie fakt, iż zgodnie z moimi przewidywaniami firma ta – zareagowała błyskawicznie, ale… że w drugim lub trzecim akapicie tej samej informacji przyznała się (to znaczy: poinformowała), iż jest od ponad roku członkiem jakiegoś Stowarzyszenia na Rzecz Jazdy na Światłach przez Cały Rok… Ręce opadają, gdy czyta się takie kwiatki przygotowane przez specjalistów od public relations. Albo świadczy to o głupocie albo o bezczelności, albo… o jednym i drugim.

    Cóż. Światła włączę i tak, i na zasłużony urlop pojadę zapewne samochodem, a nie pociągiem (piękna jest ta lokomotywa z okładki, prawda?), mimo iż dzisiaj rano stwierdziłem brak bocznej szyby i radioodtwarzacza (tego ostatniego mi nie żal, jeśli nie liczyć pozostawionej w nim płyty, zresztą na pamiątkę pozostał mi frontowy panel). Dobrze, że pozostał samochód.

    Przypomniał mi się pewien innowacyjny sposób na złodziei, rodem jeszcze z PRL. Otóż pewien taksówkarz, z zamiłowania wędkarz, pozostawiając samochód na noc, pod pokrowcem na siedzeniu kierowcy umieszczał deskę nabitą… wyprostowanymi haczykami na ryby. Któregoś dnia przekonał się, iż jego sposób jest rewelacyjny. Zastał bowiem swój samochód otwarty, co prawda z niewielkim wybrzuszeniem na dachu i podartym pokrowcem na fotelu, ale… zastał! A swoją drogą, to musiało boleć.

    W tym numerze ponad 20 stron newsów. Kilka stałych rubryk.

    Ankieta dla prenumeratorów, z aktualnym adresem i numerem

    faksu. Pozostaje życzyć… nie, nie miłej lektury, tylko udanego

    wypoczynku. 

    w imieniu zespołu

    Maciej Stanisławski

    redaktor naczelny