Nakręcane samochody
-- czwartek, 01 marzec 2007
Abstrahując od wypowiedzi Charlesa J. Murraya, redaktora Design News USA (patrz ramka obok), nie sposób jednak nie zgodzić się ze stwierdzeniem, iż najczęściej podróżujemy samochodem na dystansach nie przekraczających 100 km dziennie. Teoretycznie taką odległość jesteśmy w stanie pokonać na jednorazowo naładowanych akumulatorach. Może więc samochody elektryczne mają jednak przyszłość? A może rozwiązań należy szukać... zupełnie gdzie indziej?
„TANGO” udowadnia, że mały samochód miejski może pokazać „lwi pazur”
Podczas pobytu na konferencji SolidWorks World 2007 w Nowym Orleanie, miałem okazję zobaczyć egzemplarz samochodu „Tango” (egzemplarz – nie prototyp!) zasilanego energią elektryczną. Uwagę zwracały jego bardzo nietypowe gabaryty: samochód był nieprawdopodobnie wąski. Konstruktorzy, którym przyświecała idea stworzenia samochodu miejskiego, postawili sobie jako warunek stworzenie takiej bryły nadwozia, kóra pozwoli na bezproblemowe wciskanie się w luki zapewniające miejsce parkingowe. Aby tego dokonać, zdecydowali się na umieszczenie siedzeń jedno za drugim, w układzie tandem. To także odpowiedź na teoretyczne zapotrzebowanie potencjalnych klientów korzystających z miejskich autek; w codziennych podróżach do pracy i z pracy do domu, najczęściej z samochodu korzystamy w pojedynkę. Drugie miejsce w takiej sytuacji jawi się niemalże jako... luksus. A w każdym razie wpisuje się w zapotrzebowanie na miejski pojazd. A co z czasem potrzebnym na naładowanie akumulatorów?
Około 80% stanu naładowania akumulatorów udaje się uzyskać po zaledwie godzinie. Pełne naładowanie – po 3 godzinach. I samochodzik jest w stanie pokonać dystans ok. 128 km. Jak zapewnia producent, jeśli zastosujemy w miejsce akumulatorów kwasowych – baterie litowo-jonowe, zasięg wzrośnie do... 480 km. Niestety, nie wiem, jaki będzie wpływ na czas ładowania.