Hydrauliczny siłownik sprzętu „wystrzelił” na bok, na skutek czego zabrakło podparcia i gondola z pracownikami spadła na ziemię…

    Przypadek źle dobranych nakrętek

    „Nie chcemy wpuścić miękkich nakrętek do naszego zakładu”. Słowa te wypowiedział przez zaciśnięte zęby główny inżynier firmy produkującej ogromne, ciężkie maszyny. Uwagę sprowokowałem, pytając, czy stalowa nakrętka w jednej z ich maszyn była miękka, czy twarda. Komentarz głównego inżyniera wskazywał, że błędy wyboru sprzętu musiały kiedyś doprowadzić do nieszczęść. Odpowiedzią firmy, w celu uniknięcie ewentualnego błędu, było użycie droższych materiałów, nawet jeśli… nie były potrzebne.

    Miejsce zbrodni

    Podnośniki kolumnowe są często wykorzystywane do podnoszenia pracowników służb komunalnych, aby umożliwić im pracę przy kablach rozciągniętych między słupami. Zwykle podnośniki pomagają elektrykom wykonywać pracę bez uprzykrzania życia innym. W tym przypadku wszystko poszło źle.

    Dwóch elektryków pracowało przy słupie przesyłowym na wysokości ładnych kilku metrów nad ziemią, gdy niespodziewanie hydrauliczny siłownik urządzenia wystrzelił w bok, pozbawiając ich zupełnie podparcia. Kosz z pracownikami runął na dół i roztrzaskał się. Zostałem zatrudniony przez prowadzącą śledztwo firmę do określenia przyczyny awarii hydraulicznego siłownika.

    Siłownik był w porządku, z wyjątkiem calowych sworzni i nakrętek, które miały go skręcać. W dwóch nakrętkach zerwany był gwint. Pozostałe trzy nakrętki nadal znajdowały się na swoich miejscach, lecz pękły sworznie. Pęknięcia sworzni miały charakter przeciążenia rozciągającego, bez oznak zmęczenia.

    Śledztwo

    Testy twardości wykazały, że sworznie miały wytrzymałość ponad dwukrotnie większą od nakrętek. Takie połączenie nie ma sensu. Dodatkowa wytrzymałość twardych sworzni idzie na marne. Dowiedziałem się, że nakrętki zostały ostatnio wymienione i dokręcone z nadmierną siłą, co mogło zapoczątkować uszkodzenie gwintów.

    Różnica między twardymi a miękkimi nakrętkami jest spora. Pewnego razu przypadkiem zamieniłem w moim kultywatorze twardą nakrętkę na miękką. Miękka nakrętka spadła w ciągu kilku minut. Jej twardy zamiennik wystarczył przez lata, do czasu zezłomowania maszyny.

    Dymiąca lufa

    Scenariusz śmiertelnego wypadku stał się jasny. Zainstalowanie na twardych sworzniach miękkich nakrętek spowodowało efekt tak zwanego „błędu doboru”. Połączone siły skręcania i ściskania spowodowały zerwanie gwintu w dwóch nakrętkach. Następnie skośne obciążenie rozerwało pozostałe trzy sworznie.

    Błędy dobierania są zbyt powszechne. Przeżyłem denerwujące, chociaż nieszkodliwe doświadczenie związane z daremną próbą zdobycia zamiennika zapalarki do mojej bezświecowej kuchenki gazowej. Mój kilkunastoletni syn wylał wrzątek na zapalarkę, co spowodowało w niej zwarcie. Zapalarka przestała zapalać, a zamiast tego nieustannie klikała. Zamówiłem część w sklepie, ale przysłany przez nich egzemplarz niezbyt przypominał uszkodzoną zapalarkę. Zwróciłem część i zamówiłem ją ponownie, tylko po to, aby dostać z powrotem taką samą! W celu wykonania tak trywialnej pracy zostałem zmuszony do wezwania serwisu. Sprzedawca ten znalazł się na pierwszym miejscu mojej listy „nie kupuj od…”, a moja nowa kuchenka wyposażona jest już w świece zapalające.

    Nie wiem, jak zakończył się przypadek podnośnika, lecz podejrzewam, że ludzie odpowiedzialni za instalację miękkich nakrętek musieli zapłacić ogromne odszkodowanie. Odszkodowanie to musiało sprawić, że zdecydowano się na… pójście w ślady opisywanego wcześniej producenta ciężkiego sprzętu.

     

     

    Ken Russell (kenruss@mit.edu) jest emerytowanym profesorem metalurgii i techniki jądrowej na MIT. Specjalizuje się w metaloznawstwie, metalurgii sądowej oraz analizach przypadków defektów, awarii i uszkodzeń.